Nadchodzące nowe życie... Za mną już kolejna doza doświadczeń, które odwróciły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jaki jest tego efekt? Na razie niedostrzegalny - zbyt szybko wszystko wokół się toczy.
Na pewno ostatnie miesiące w moim życiu zweryfikowały tak na prawdę moich przyjaciół, dokładniej ujmując pseudo przyjaciół. Może trudno tu mówić o jakimś nie zrozumieniu, bardziej pewnej dozie nieufności i niepochamowanej ochocie wkroczenie w nieugruntowany dobrze teren, teren mojej prywatności. Czasem wręcz mam wrażenie, że droga jaką kieruje się w życiu zabudowana jest tysiącami wieloznacznych znaków "drogowych". A szczególnie przyjaźnie, których w danych momentach doświadczałem, a były niczym pasażer na drodze ku ... nieznanemu. Wszystkim im jestem wdzięczny - ludziom, z którymi mogłem je stworzyć. A kiedy w końcu trafiłem na swoją drogę i wielu z nich odeszło, pozostał ślad - ślad na całe życie. Mimo, że moja droga nigdy nie zawróci to piękne były wspólne wędrówki.
Wypłynąłem w końcu na głęboką wodę. Zaufałem. Rozwinąłem żagle i z powiewem wiatru płynę dalej. I choć zapewne nie opłynę świata dookoła. Wystarczy mi fakt, że jestem na środku olbrzmiego oceanu. Może i samotnie, ale... coraz częściej na swojej drodzę spotykam takich samych rozbitków jak ja, bądź na pewien czas zatrzymuje się w jakimś maleńkim porcie, gdzieś przy wyspie.
Wyruszyłem z bezpiecznego portu - domowego ogniska, chorób najbliższych mi osób - i popłynąłem w nieznane. Tak! To właśnie jest dorosłe życie - porzucenie bezpieczeństwa na rzecz budowy swojej przystani... Płynąc dalej za pewne nie raz napotkam się na przeszkody. Góry lodowe, które będę musiał ominąć. Statki pirackie, które będą próbowały zburzyć mój świat. Warunki pogodowe, które będą próbowały mnie zniechęcić.
To droga ku ...
I choć nigdy nie poznam jej zaplanowanej trasy. I choć nigdy nie będę wstanie jej zaplanować, ani czegokolwiek przewidzieć. Chcę płynąć dalej. Płynąć w drodzę ku ...
Nie wiem, czy...
Czy.. Na mojej drodze pojawi się ktoś, z kim stworzę naszą przystań. Czy.. Na gdzieś nie zabłądze, bez możliwości powrotu. Czy... Nie popełnie jakiegoś błędu, za który będę musiał w przyszłości płacić. Nie wiem!!!
Warto, jednak zaryzykować. Rzucić wszystko na jedną kartę i liczyć na siebie, i sprzyjający wiatr.
I oby dalej mnie popychało, bym się nie zatrzymał...
... By nigdy mój statek nie zatonał ...
Na pewno ostatnie miesiące w moim życiu zweryfikowały tak na prawdę moich przyjaciół, dokładniej ujmując pseudo przyjaciół. Może trudno tu mówić o jakimś nie zrozumieniu, bardziej pewnej dozie nieufności i niepochamowanej ochocie wkroczenie w nieugruntowany dobrze teren, teren mojej prywatności. Czasem wręcz mam wrażenie, że droga jaką kieruje się w życiu zabudowana jest tysiącami wieloznacznych znaków "drogowych". A szczególnie przyjaźnie, których w danych momentach doświadczałem, a były niczym pasażer na drodze ku ... nieznanemu. Wszystkim im jestem wdzięczny - ludziom, z którymi mogłem je stworzyć. A kiedy w końcu trafiłem na swoją drogę i wielu z nich odeszło, pozostał ślad - ślad na całe życie. Mimo, że moja droga nigdy nie zawróci to piękne były wspólne wędrówki.
Wypłynąłem w końcu na głęboką wodę. Zaufałem. Rozwinąłem żagle i z powiewem wiatru płynę dalej. I choć zapewne nie opłynę świata dookoła. Wystarczy mi fakt, że jestem na środku olbrzmiego oceanu. Może i samotnie, ale... coraz częściej na swojej drodzę spotykam takich samych rozbitków jak ja, bądź na pewien czas zatrzymuje się w jakimś maleńkim porcie, gdzieś przy wyspie.
Wyruszyłem z bezpiecznego portu - domowego ogniska, chorób najbliższych mi osób - i popłynąłem w nieznane. Tak! To właśnie jest dorosłe życie - porzucenie bezpieczeństwa na rzecz budowy swojej przystani... Płynąc dalej za pewne nie raz napotkam się na przeszkody. Góry lodowe, które będę musiał ominąć. Statki pirackie, które będą próbowały zburzyć mój świat. Warunki pogodowe, które będą próbowały mnie zniechęcić.
To droga ku ...
I choć nigdy nie poznam jej zaplanowanej trasy. I choć nigdy nie będę wstanie jej zaplanować, ani czegokolwiek przewidzieć. Chcę płynąć dalej. Płynąć w drodzę ku ...
Nie wiem, czy...
Czy.. Na mojej drodze pojawi się ktoś, z kim stworzę naszą przystań. Czy.. Na gdzieś nie zabłądze, bez możliwości powrotu. Czy... Nie popełnie jakiegoś błędu, za który będę musiał w przyszłości płacić. Nie wiem!!!
Warto, jednak zaryzykować. Rzucić wszystko na jedną kartę i liczyć na siebie, i sprzyjający wiatr.
Teraz kiedy już po napisaniu zamyślam się nad tym... Nie wiem sam, czy decyzja moja o porzuceniu wszystkiego ku czemuś była słuszna. Wiele zyskałem, ale i tyle sam, a może i więcej, straciłem...Dostrzegłem w sobie to "coś", co pcha mnie do przodu...
Czas jak zawsze zweryfikuje wszystko - metamorfozy mojego życia - przemiany mojej osobowości...
I oby dalej mnie popychało, bym się nie zatrzymał...
... By nigdy mój statek nie zatonał ...